Stanęliśmy na płycie lotniska w Ałma Acie, największym mieście Kazachstanu położonym na wysokości 700 m n.p.m. Był marzec i choć wyobrażaliśmy sobie mroźne wschodnie zimy, Ałma Ata przywitała nas polska pogodą. Na chodnikach leżały resztki zgarniętego śniegu.

Lecieliśmy 12 godzin i mieliśmy spędzić tu dwie doby, aby rozpocząć dla grupy małżeństw pierwszy Kurs Akademii Familijnej dotyczący wychowania dzieci w wieku do 3 lat. Już od półtora roku trwały przygotowania do rozpoczęcia tego kursu poprzez konferencje na tematy rodzinne, które odbywały się w Ałma Acie co parę miesięcy. Wykładowcami podczas tych konferencji byli Moderatorzy Akademii Familijnej, małżeństwa, które przyjeżdżały do Kazachstanu z Wrocławia, Poznania i Warszawy.

Drogi Polaków do Kazachstanu

Pierwszym Rodakiem, który dotarł na te ziemie był Benedykt Polak, który wraz z Janem di Piano Carpini wyruszył w 1245 roku z listem od Papieża Innocentego do wielkiego chana mongolskiego. Podróż trwała wiele miesięcy, zakonnicy dotarli do stolicy Złotej Ordy, dawnego państwa mongolskiego, przemierzali nadwołżańskie stepy, ziemie Turkiestanu, czy okolice jeziora Bałchasz w Kazachstanie. Stamtąd  28 czerwca 1246 roku dotarli do Ałtaju, pasma gór w Kazachstanie, a miesiąc później znaleźli się w Karakorum, legendarnej siedzibie Czyngis – chana. Podróż zakonników trwała kilka miesięcy.

Kazachstan kojarzył nam się przede wszystkim z losami wielu tysięcy Polaków zsyłanych tam przez dzieje, z dzikim stepem i surowymi twarzami miejscowej ludności. W czasie rządów Stalina Kazachstan był znany ze znajdujących się na jego terenie obozów pracy (łagrów) oraz jako miejsce deportacji ludności polskiej oraz Czeczenów. Ich podróż do „nieludzkiej ziemi” trwała wiele tygodni. „W Kazachstanie zaś wszystko było szaro-żółto-bure i monotonne jak miejscowy step. Wiecznie kołysana wiatrem, ostra i zawsze sucha trawa zwana „kowylem” i toczące się znikąd do nikąd, gnane wiatrem beczułkowate wiechcie stepowego zielska tchnęły tu wiecznym smutkiem” – czytaliśmy we wspomnieniach pt. „Cała radość życia” Franceski Michalskiej zesłanej w 1936 roku jako 12 letnie dziecko na kazachski step. Wielomiesięczna podróż Benedykta, tułaczy los Polaków, który wiódł ich na zsyłkę kilka tygodni i nasza zaledwie 12 godzinna podróż wygodnym samolotem – tak wiele kontrastów, że w głębokiej zadumie postawiliśmy nasze stopy na kazachskiej ziemi.

Przydatny język

Nie przez przypadek Moderatorzy Akademii Familijnej z Polski wyruszyli aby zapoczątkować to dzieło służące rodzinom w Kazachstanie. Akademia Familijna prowadzi kursy dla małżonków w ponad 50 krajach świata już od kilkudziesięciu lat, a w Polsce rozwija się wyjątkowo dynamicznie Wśród polskich Moderatorów są małżonkowie, którzy w dzieciństwie przez wiele lat uczyli się języka rosyjskiego w szkole podstawowej i średniej. Choć ucząc się tego języka nie bardzo wierzyliśmy, że przyda nam się w przyszłości – tu na kazachskiej ziemi przydał się ogromnie.

Kazachstan liczy ponad 18 mln mieszkańców, liczną mniejszość stanowią Rosjanie, bo aż 20 % populacji. Są to głównie potomkowie urzędników administracji dawnego Związku Radzieckiego. Kazachowie i mieszkający w Kazachstanie Rosjanie posługują się głównie językiem rosyjskim, który jest językiem urzędowym. Drugim językiem urzędowym jest kazachski, który od czasów II wojny światowej z zarządzenia Stalina jest zapisywany cyrylicą. Był to przejaw kolonizowania narodu kazachskiego przez Związek Radziecki. Obecne władze Kazachstanu zdecydowały o przejściu języka kazachskiego na alfabet łaciński. Proces zmian rozpoczęto od szkolenia nauczycieli i wydawania podręczników, a zakończenie zaplanowano na rok 2025.

Są  w tym kraju tacy mieszkańcy, którzy nie znają języka kazachskiego, gdyż przyjechali z Rosji i posługiwali się jedynie językiem rosyjskim, są też tacy, którzy nie znają języka rosyjskiego, gdyż urodzili się w Chinach, dokąd wyemigrowali ich dziadkowie w roku 1923 (podczas wielkiego głodu w tych rejonach), a przed kilku laty powrócili do ojczyzny.

Wanda Półtawska dla kazachskich rodzin

W Ałma Acie nie ma wielu Polaków (ci w większości mieszkają w północno – zachodniej części kraju). Ałma Ata – była stolica Kazachstanu – to 2 milionowe miasto, w którym kilkanaście lat temu wybudowano katedrę katolicka. W Kazachstanie dominującą religią jest islam wyznawany przez blisko 70 % ludności (Muzułmanie mają swój meczet, choć niewielu do niego uczęszcza), chrześcijanie stanowią jedną czwartą ludności w przeważającej części są to prawosławni. Katolików jest niecały procent. W katedrze katolickiej na coniedzielnej Eucharystii gromadzi się ok. 300 osób, zjeżdżających się z całego miasta i okolic. Po Mszy świętej Ksiądz o narodowości hiszpańskiej słysząc, że jesteśmy Polakami, pokazuje nam książkę dr Wandy Półtawskiej wydanej po rosyjsku z zapytaniem, czy znamy autorkę i czy można ją polecać rodzinom.

Świerk tienszański a trzęsienie ziemi

Po Ałma Acie oprowadza nas Rosjanka, która jako dorosłą kobieta przeszła na katolicyzm. Pokazuje nam piękną cerkiew prawosławną, wyjątkową budowlę ocalałą podczas trzęsienia ziemi 100 lat temu. Wtedy to cała Ałma Ata legła w gruzach za wyjątkiem cerkwi, zbudowanej ze świerka tienszańskiego bez użycia gwoździ. Jedynie mała wieżyczka na szczycie budowli pochyliła się lekko. Cerkiew z pięknym Ikonostasem i  Obrazem Matki Bożej Cudotwórczej – otwarta za dnia gości wielu miejscowych wchodzących na chwilę modlitwy. Zapalają świece, podchodzą do ustawionych na wysokości człowieka obrazów i dotykają je rękoma, odmawiają modlitwy na stojąco. Klękanie jest zarezerwowane dla bardzo poważnych intencji np. gdy syn był ranny w wypadku.

Aryki

Rosjanka pokazuje nam „aryki”, pamiętające czasy carskie, kanały z źródlaną wodą, prowadzące wzdłuż ulic. Woda ta ma za zadanie nawilżać suche powietrze, ze względu na bliskość gór Tienshan. W mieście zimy są mroźna, a lata upalne.

Gdy znalazłam się wreszcie u celu, Ałma Ata wydała mi się cudem. Po obu stronach asfaltowych ulic płynęły „aryki”, potoczki źródlanej wody o wspaniałym smaku, przeznaczonej to do nawadniania ziemi i licznych ogrodów. Obmywałam w niej twarz i moczyłam nogi. Czułam jak ustępuje zmęczenie i wracają siły. Zdawało mi się, że woda z tych źródełek ma cudowne lecznicze działanie” – tak o pierwszych chwilach w Ałma Acie pisze Francesca Michalska urodzona w Kamieńcu Podolskim, zesłana z wielotysięczną rzeszą Polaków –  z obszaru Polski przedrozbiorowej – do Kazachstanu. Tam cudem ocalawszy od śmierci głodowej, chorób czy mrozu – trafia do Ałma Aty by podjąć studia medyczne.

Przejmujące, tułacze wspomnienia z życia uwłaczającego ludzkiej godności, z życia wielu tysięcy zesłanych Polaków – zatrzymują się na moment w Ałma Acie, ówczesnej stolicy Kazachstanu.

Kazachstan w czasach powojennych stał się miejscem kilku ambitnych projektów, takich jak: umiejscowione w Semeju laboratoria jądrowe, próby z bronią jądrową, kosmodrom Bajkonur, czy zagosdpodarowanie bezludnych terytoriów. 16 grudnia 1991 roku Kazachstan jako ostatnia z republik ZSRR proklamował niepodległość. W 1997 roku stolica została przeniesiona z położonej na południu Ałmaty do znajdującej się bliżej geograficznego centrum kraju i dalej od granicy z Chinami Akmoły, przemianowanej na Astanę, a ostatnio na Nur Sułtan.

Koczownicze rodziny

Obecnie Stan rodziny w Kazachstanie jest opłakany, jak we wszystkich postsowieckich republikach. Jest bardzo wiele rozwodów, rodzi się mało dzieci, wielodzietność jest jedynie na wsi. Kobiety zwykle pracują na pełnych etatach, więc nie widują dzieci, albo ich nie mają, mężowie odchodzą. Problemy kazachskiej rodziny wynikają z wielu powodów. Jednym z nich jest koczowniczy trybu życia, którym żyje jeszcze wiele Kazachów, mieszkają w jurtach, są bardzo ubodzy. Wieś jest bardzo tradycyjna, często są rodziny wielodzietne i wielopokoleniowe. Rządy nad wszystkimi członkami rodziny sprawuje mama. Rodzice pana młodego wykupują pannę młodą i czują do niej prawo. Jest też taki zwyczaj, że najstarsze dziecko jest poświęcone babci i mówi do niej „mamo”. Jest taka niepisana zasada, że najmłodsze dziecko w rodzinie musi wziąć rodziców do siebie.

Wyjątkowy kurs

Panowie Kazachowie nie rozmawiają z kobietami, gdyż  w ich pojęciu kobiety niewiele znaczą. Kobieta jako wykładowca liczy się w ich oczach jedynie jeśli stoi  przy niej mąż i potwierdza jej słowa.

Młodzi przyjeżdżają do miast, mają dostęp do internetu, docierają do nich wzorce antywartości i komplikują sobie rodzinne życie. Nie wiedzieliśmy czy uda nam się nawiązać porozumienie wśród miejscowej ludności. Wiedzieliśmy, że wiele małżeństw ma za sobą bardzo trudne doświadczenia i niegojące się rany.

Akademia Familijna zwykle pracuje w kursach dla 12-18 małżeństw, podzielonych na 2-3 grupy W Alma Acie udało się zgromadzić pięć małżeństw, tworzących jedną grupę. Wśród małżeństw rozpoczynających kurs jest jedna para muzułmańskich Kazachów, jedna para protestanckich Kazachów, dwie pary prawosławnych Rosjan, i jedna para katolików, Polacy, Basia i Roman.

Pieśń o miłości ojca do dzieci

Poziom dyskusji był bardzo ciekawy. Szczególnie jedno z kazachskich małżeństwo brało żywy udział. Tak poznaliśmy Botę i jej męża. Byli wyjątkowi. Mieli dwoje dzieci, a ich rodzina byłą dość nietypowa. Mąż zajmuje się dziećmi, a żona pracuje jako dyrektorka Związku Młodzieży Wiejskiej w Kazachstanie. Oboje wysokiej kultury. Zadziwiające było widzieć wśród przedstawicieli tego narodu takie zwyczaje jak puszczanie pań pierwszymi w drzwiach, odbieranie płaszcza. Robili to z taką naturalnością, że widać iż jest to ich zwyczajem.

Zaprosili nas do swojego domu na typowo kazachski posiłek. Oczywiście nie brakowało koniny oraz wielbłądziego mleka. Jednym z gości był młody  krewny malarz, który wkrótce wybierał się do Moskwy na wystawę swoich obrazów. Na ścianie wisiała piękna martwa natura namalowana utalentowaną ręką, obrazy, które wiózł do Moskwy miały jedynie „forme i cwiet”, czyli kształt i barwę, jak wspomniany przez malarza „Czarny Kwadrat” z Luwru. Na pytanie dlaczego maluje jedynie formę i kształty skoro potrafi namalować pięknie rzeczywisty świat, odpowiedział, że „takie obrazy sa teraz modne, takich chce świat…”

Poprosiliśmy ich aby zaśpiewali jakąś ulubioną pieśń w języku kazachskim. Śpiewali pięknie i długo, z ogromnym przejęciem. Okazało się , że jest to pieśń o miłości ojca do dzieci.

Anna i Kazimierz Murawscy