Żyjemy w czasach, w których wszystko wydaje się koncentrować na uczuciach. Uczucia są tym, co decyduje o naszym zachowaniu i to właśnie przez nie postępujemy tak, a nie inaczej, oceniamy fakty i relacje, angażujemy się i przestajemy się angażować…

Odczucia: „czuję” lub „już nie czuję” zdają się zmieniać w „prawdy obiektywne”, a „mam ochotę” lub „nie mam ochoty” stało się wystarczającym kryterium do podejmowania decyzji, zarówno tych poważnych, jak i tych codziennych.

Jak mówi J.R. Ayllón, kultura grecko-rzymska pojmowała człowieka jako zwierzę rozumne i społeczne, i w taki sposób go wychowywała. To, o czym prawie nie wspominali Grecy i Rzymianie to fakt, że istota ludzka jest także niezwykle uczuciowa. We wnętrzu człowieka buzują przeróżne pozytywne i negatywne uczucia, mogące przeminąć lub przekształcić się w prawdziwe namiętności, które to od zarania dziejów stawały się przyczyną tragedii, takich jak powstanie nazizmu, ale także wspaniałych bohaterskich czynów na rzecz ludzkości. Tak więc niedocenianie uczuć byłoby niezrozumieniem tego, czym jest człowiek i tego, co często skłania go do działania. Kultura, która nie doceniałaby roli uczuć lub też nie dostrzegałaby wagi, jaką mają w prawdziwym życiu, byłaby mało przydatna.

Wychowanie nie spełnia swojej roli bez ładunku pozytywnych uczuć. Wymaga ono miłości, okazywania czułości i zainteresowania. Nic nie wypełni i nie zaspokoi nas bardziej niż miłość i poczucie bycia kochanymi. Nie będziemy natomiast chcieli być posłuszni osobom, które okazują lub okazały nam mało czułości. Jednym z największych wyzwań dla rodziców i nauczycieli, a także kluczem do dobrego wychowania jest więc umiejętność wymagania z miłością.

Jednak, jak już powiedzieliśmy,chociaż uczucie jest niezbędne przy wychowaniu, niezbędne są również wymagania. Bez nich nie da się dojrzeć ani osiągnąć wolności, której pragnie każdy człowiek, ponieważ, aby być wolnymi, musimy umieć zrealizować to, co postanowimy, a do tego potrzebna jest wola.

Niedawno, podczas rozmowy z nauczycielami w Ayalde, zdarzyło mi się usłyszeć z ust J.M. Contrerasa, że wola jest jak mięsień, który trzeba ćwiczyć. Dla kogoś, kto nie ćwiczył go od najmłodszych lat, będzie to dużo trudniejsze, ponieważ każda rzecz, która wymaga choćby minimum wysiłku wyda mu się ogromnym trudem, a najdrobniejsza zmiana doprowadzi do załamania. Jednak ten, kto go wyćwiczył, potraktuje wysiłek jako coś bardziej naturalnego, bez przesadnego dramatyzmu. Dlatego też nadmierne ułatwianie dzieciom życia, podawanie im wszystkiego na tacy, starania, by uniknęły jakiegokolwiek cierpienia i niewygody w życiu uniemożliwia im rozwój tego „mięśnia woli”. A więc stają się słabsze, bardziej uległe i mniej wolne, trudniej im jest wprowadzić w życie ich cele i pragnienia, zarówno te na krótką, jak i na dłuższą metę.

My, którzy zajmujemy się edukacją, widzimy to codziennie w klasach, podczas zajęć z naszymi uczniami – ci, którym nigdy nie brakowało ptasiego mleka, robią zawsze to, na co mają ochotę, mają łatwe pieniądze i niezbyt duże obowiązki, są delikatni i załamują się pod wpływem najmniejszego wysiłku w szkole. Ponieważ, oczywiście, na bycie uważnymi w klasie, zgłębianie wiedzy, uczenie się na pamięć zazwyczaj nie mają ochoty. Dlatego oprócz uczucia ze strony rodziców i nauczycieli, konieczne jest ćwiczenie woli, umożliwiające odpowiednie dojrzewanie i stawienie czoła życiu. Chociaż media próbują nas przekonać, że życie jest usłane różami, sami doświadczyliśmy, że prawdziwe życie takie nie jest, dlatego trzeba zapewnić dzieciom odpowiednie narzędzia do osiągnięcia sukcesu w prawdziwym życiu.

Stawianie wymagań oczywiście wiąże się z wysiłkiem, cierpieniem, jest męczące. Dlatego też w kulturze, w której głównym kryterium zachowania są uczucia, a normą jest robienie zawsze tego, na co ma się ochotę, stawianie wymagań nie jest w modzie. Jest to jednak jedyny sposób, by nasze dzieci mogły dojrzeć, być panami swego życia i potrafiły robić dobry użytek ze swej wolności. Uczucie bez wymagań jest tak szkodliwe, jak wymagania bez uczuć, a oba przypadki są niebezpiecznymi deformacjami prawdziwej miłości.

Artykuł pochodzi z miesięcznika my i dziecko.