Najczęstszym błędem wychowawczym jest nadopiekuńczość matek i nieobecność ojców

– podkreśla w rozmowie z wPolityce.pl Janusz Wardak, prezes Stowarzyszenia Akademia Familijna, ojciec dziewięciorga dzieci i jeden z prelegentów odbywającego się dziś w Warszawie III Kongresu Życia i Rodziny.

wPolityce.pl: O czym rodzice muszą pamiętać, jeśli chcą wychować swoje dzieci na dojrzałych ludzi?

Janusz Wardak: Podstawą jest zdrowa i szczęśliwa rodzina, w której na pierwszym miejscu jest małżeństwo. Małżeństwo rodziców, którzy kochają swoje dzieci mądrze – to znaczy nie są nadopiekuńczy, stawiają dzieciom rozsądne wymagania i pamiętają o tym, że tak naprawdę celem wychowania jest wychowanie ludzi dojrzałych. Często jako rodzice popełniamy błąd skupiając się na teraźniejszości, a tymczasem musimy pamiętać, że najważniejsze jest to, na kogo nasze dziecko wyrośnie.

Jakie są inne najczęściej popełniane przez rodziców błędy?

 

Uważam, że dzisiaj najczęstszym błędem jest nadopiekuńczość matek i nieobecność ojców. Można byłoby to zresztą odwrócić odnosząc się do przyczyny: z tego prostego powodu, że ojcowie wycofują się z wychowania, cały ten obszar przejmują mamy i choć robią to najlepiej jak potrafią, to brakuje pierwiastka ojcowskiego, męskiego. Postawa cechująca się nadopiekuńczością jest szkodliwa z punktu widzenia wychowawczego i powoduje nieprawidłowy rozwój dziecka.

Jak dbałość o relacje małżeńskie przekłada się na relacje z dzieckiem?

Jestem przekonany, że w życiu rodzinnym na pierwszym miejscu powinna być relacja małżeńska. Jeżeli rodzice będą inwestowali w tę relację swój czas i uwagę, będą przede wszystkim pamiętali o współmałżonku, to także dzieci na tym skorzystają. Natomiast jeżeli rodzice skupią się na dzieciach, będzie to ze szkodą dla małżeństwa, dla całej rodziny, a więc również ze szkodą rozwojową dla poszczególnych dzieci. Dziecko, które jest w centrum rodziny, nie jest na swoim miejscu. Dziecko nie jest centrum ale częścią rodziny. W centrum rodziny powinno być małżeństwo. To jest bardzo ważne, bo jeżeli o tym zapominamy, to często inne pomysły, które mamy na wychowanie, na budowanie naszej rodziny, są już bez znaczenia. Wtedy ten najważniejszy fundament jest źle postawiony.

Akademia Familijna, którą pan kieruje, prowadzi warsztaty dla małżonków i rodziców. Czego można się na nich nauczyć?

W Akademii Familijnej uczymy w sposób praktyczny, na konkretnych historiach rodzinnych. Zależy nam nie tyle na zmianie świadomości rodziców, choć to też jest istotne, tylko na realnej zmianie i poprawie jakości życia małżeńskiego oraz rodzinnego. Zajmujemy się głównie pomysłami, które są wytwarzane przez rodziców w trakcie dyskusji. Nasze kursy nie nadają się na sytuacje bardzo trudne. One są adresowane do rodzin, które funkcjonują dobrze, ale chcą się jeszcze poprawiać. Każda rodzina dobra może być jeszcze lepsza. Uczymy rodziców tego, żeby byli proaktywni, żeby wyprzedzali problemy nie czekając na nie, żeby rozmawiali ze sobą w małżeństwie o tym, co się dzieje z ich dziećmi, a także żeby rozmawiali z dziećmi i poświęcali im czas. Dzisiaj rodzice często mylą to, co jest dla dziecka dobre z tym co dziecko lubi. Czasami są to zupełnie sprzeczne rzeczy.

Jakie nadzieje wiąże pan Kongresem Życia i Rodziny?

Każda inicjatywa, która pomaga rodzicom i wychowawcom lepiej funkcjonować jest cenna. Grono zaproszonych gości i poruszane tematy mogą spowodować, że będziemy lepiej rozumieli, na czym dzisiaj polega wychowanie i będziemy lepiej w tym obszarze funkcjonować. Natomiast zawsze trzeba pamiętać, że wykłady i prelekcje są ważne, ale potem jest życie. Rodzicom zawsze trzeba przypominać, że najważniejsze jest to, jak oni potem te pomysły realizują. Bo możemy czytać wartościowe książki, słuchać dobrych wykładów, ale najistotniejsze jest to, co z tym robimy w naszym życiu.

Rozmawiał Bogusław Rąpała

Więcej na stronie: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/287051-janusz-wardak-w-zyciu-rodzinnym-na-pierwszym-miejscu-powinna-byc-relacja-malzenska-nasz-wywiad?strona=1