Wyobraź sobie że jesteś na placu zabaw gdzie Twoje dziecko radośnie pląsa i bawi się z innymi dziećmi. Nagle zauważa wspaniałą zabawkę w dłoni innego dziecka i marzy by natychmiast ją mieć! Pyta zatem chłopca czy mógłby ją na chwile pożyczyć, jednak w odpowiedzi słyszy głośne i stanowcze NIE! Nagle do rozmowy włącza się mama tłumacząc, iż jej synek dziś nie ma najlepszego humoru. Twoje dziecko ze smutkiem przyjmuje wiadomość.  Ale zaraz, zaraz… Po chwili chłopiec pożycza innemu dziecku tę samą zabawkę ponieważ mamusia mówi “ale może Kasi już pożyczysz zabaweczkę tak lubicie się razem bawić…”  Na co twój syn reaguje wielkim rozżaleniem, przybiegając w Twoje ramiona….

Powyżej opisana sytuacja ukazała jak często przenosimy swoje emocje na dzieci, jak je tłumaczymy gdy ich zachowanie jest niepożądane oraz jak często wtrącamy się w sprawy naszych dzieci! Ta sytuacja skłoniła mnie do refleksji  i wielu rozmów na temat wychowania w dzisiejszych czasach. Jakie błędy popełniamy w wychowaniu naszych dzieci? Dlaczego odbieramy im możliwość samodzielnego pokonywania trudności? Co możemy zrobić, by ich uniknąć?

Pierwszy z błędów, który przychodzi mi na myśl po przytoczeniu sytuacji z placu zabaw to wtrącanie się w dziecięce dyskusje i konflikty bez potrzeby, często przekazując własne emocje. Ile razy byłaś/eś świadkiem rozwiązywania wszelkich trudności na osiedlowym placu zabaw lub piaskownicy w parku nie przez samych zainteresowanych, lecz ich mamy? Ledwie dziecko odbierze drugiemu łopatkę, a mamy już spieszą ze złotymi radami i gotowymi rozwiązaniami. Ile razy mamy przyczyniły się do zaognienia sytuacji, a w rezultacie nawet same się pokłóciły? Umiejętność rozwiązywania konfliktów w dorosłym życiu jest bardzo pożądana, zarówno w pracy jak i życiu rodzinnym. Kiedy zatem dzieci będą mogły posiąść tę umiejętność jak nie w wieku przedszkolnym i nie wśród własnych rówieśników. Myślę, iż często w takich sytuacjach warto przemilczeć, by dać dzieciom szanse w podejmowaniu decyzji, w stawianiu czoła pierwszym trudnościom. Wierzę, że dzieci nie raz zaskoczą swoich rodziców pomysłowością i dobrą wolą, tylko musimy im na to pozwolić. Nawet jeśli kilkukrotnie się sparzą, to dostaną dobrą lekcje prowadzenia negocjacji i osiągania kompromisów.

Drugi błąd, który przychodzi mi na myśl to brak głównego celu wychowawczego – czyli jaki On czy jaka Ona będzie jak dorośnie?  Już od pierwszych dni życia naszego dziecka, trzeba powiedzieć sobie jasno jakie mamy cele wychowawcze, do których potrzebny jest też plan. W praktyce bywa z tym różnie. Myślenie  “jakoś sobie poradzimy, przecież każdy może wychować dziecko”  już wielu rodziców zgubiło. Okres ciąży jest dobrym momentem by porozmawiać z współmałżonkiem jakie chcemy by nasze dziecko było gdy dorośnie, jakie cechy w młodym człowieku chcielibyśmy ukształtować i w jaki sposób to zrobić. Nie każdy z nas miał to szczęście i piękne wzorce wyniósł z rodzinnego domu, lecz warto zawalczyć i poszukać ich dla naszych dzieci.

Trzeci błąd na który chcę zwrócić uwagę często wynika z poprzedniego ponieważ nie mając jasno obranego celu  „Gasimy pożary”: synek nagle zaczął bić dzieci w przedszkolu oraz wykrzykiwać różne hasła” – może jednak nie powinien oglądać tych bajek w których toczą się ciągłe walki. Musimy prowadzić proces wychowawczy tak by wyprzedzać i  przewidywać konsekwencje. Jako rodzic, bądź krok przed dzieckiem, staraj się pomagać dziecku w rozwoju i zaspakajaniu potrzeb (nie mylić z zachciankami).  Dbaj o dzieci, ale przede wszystkim o siebie, staraj się nie przenosić swoich emocji na dzieci ponieważ wtedy może spaść lawina.

Czwarty błąd który przytoczę to często zaspakajamy dzieciom potrzeby, które to my w rzeczywistości mamy niezaspokojone. Świetnym przykładem jest pokolenie  żyjących przed rokiem 89’ kiedy to w codziennym życiu brakowało wielu podstawowych rzeczy nie mówiąc o dziecięcych zabawkach. W następstwie, gdy zostali rodzicami starali się swoje dzieci zasypywać prezentami i rzeczami, których aż tak bardzo nie potrzebowały. Przez co też dużo czasu poświęcali pracy. Dlatego dziś my jako rodzice powinniśmy wsłuchiwać się w to co mówią do nas dzieci. Starać się dostrzegać ich prawdziwe potrzeby ofiarowując nasz czas i bliskość której dzieciom nigdy dość.

Piąty błąd porównujemy!  Porównujemy siebie i porównujemy dzieci!

– „To Twój Grześ jeszcze w pampersie? Ile On ma?

– Dwa lata? Gabrysia miała 1,5 roku jak wołała już na nocnik!”

 

-„Mamusiu dostałem dziś 4+ ze sprawdzianu z matmy”

– „Wspaniale a co dostał Robert?”

– „5”

– „ Hmm może następnym razem i Ty dostaniesz”

Niby dwa różne dialogi a znaczenie podobne . Czy brzmią one znajomo? Każdy rodzic wie, że nie powinnyśmy porównywać ze sobą dzieci, mimo iż one same często to robią. W ten sposób budując swoje poczucie wartości. Porównywanie zawsze dzieli na tych wypadających lepiej i gorzej. Właśnie to osłabia w dziecku pewność siebie i często wywołuje presje. Porównywanie dziecka – szczególne publiczne – może mieć bardzo destrukcyjne skutki w życiu dorosłym. Dlatego zamiast porównywać dzieci i przyklejać im łatki ukażmy im ich wyjątkowość. Pomóżmy odnaleźć cechy nad którymi warto pracować i te które należy dobrze wykorzystać. Porównujmy tylko z nim samym, by ukazać jakie zdobyło osiągniecia dzięki włożonemu wysiłkowi i swej pracy.

Podsumowując, wszystkich błędów nie unikniemy, każdy z nas je popełnia. Są one nieodłącznym aspektem życia, to dzięki nim rozwijamy się, uczymy i wzrastamy jako ludzie. Dlatego przy popełnianych błędach nie traktujmy ich jako porażek, a jako cenne lekcje które zaowocują w wychowaniu przyszłych pokoleń.

Natalia Radzikowska

Projekt dofinansowany ze środków Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej