Jednym z paradoksów czasów współczesnych jest to, że człowiek, który dla swojego szczęścia na pierwszym miejscu potrzebuje relacji z innymi, coraz częściej nie potrafi ich budować, a w rezultacie cierpi na samotność, która staje się jedną z największych plag współczesności. Jednocześnie człowiek nie potrafi często dostrzec, że rozwiązanie tego problemu jest tuż obok – w rodzinie. 

Człowiek jest istotą na wskroś relacyjną. Antropologia chrześcijańska, współczesne badania psychologiczne i socjologiczne oraz codzienne ludzkie doświadczenie są w tym zgodne – człowiek realizuje się w pełni w relacji z drugim człowiekiem, a jego największym dramatem jest, gdy tej relacji nie potrafi lub nie może zbudować. 

Najdłuższe w historii badanie psychologiczne, przeprowadzone na absolwentach Uniwersytetu Harvarda pokazało, że najważniejszym czynnikiem zapewniającym człowiekowi szczęście w perspektywie całego życia są dobre relacje z najbliższymi. W niemal wszystkich kulturach od wieków karą za poważne przestępstwa jest pozbawienie człowieka wolności, czyli oderwanie go na długi czas od wszystkich jego naturalnych relacji międzyludzkich. Szczególnie dotkliwą formą kary jest natomiast osadzenie w całkowitej samotności. 

Photo by Atharva Tulsi on Unsplash

Coraz więcej badań pokazuje, że wielką plagą współczesnego świata staje się samotność, wynikająca z niezdolności ludzi do zbudowania głębszych relacji z innymi. Efektem jest nie tylko duży dyskomfort psychiczny, ale także znaczne pogorszenie stanu zdrowia. W skali społecznej samotność staje się coraz większym problemem.

Naturalnym środowiskiem, w którym człowiek jest najskuteczniej chroniony przed samotnością jest rodzina. Zarówno małżeństwo, jak i rodzina są zakotwiczone w prawie naturalnym, co znaczy, że nie zostały wymyślone przez człowieka, lecz ich budowanie leży w jego naturze i mimo wielu różnic są spotykane we wszystkich kulturach świata. 

Czy jednak rodzina sama z siebie chroni nas przed samotnością, czy w rodzinach nie żyją także ludzie samotni i nieszczęśliwi? Każdy z nas prawdopodobnie z łatwością wskaże sytuacje, w których ludzie mimo życia w rodzinie, nie potrafią zbudować dobrych relacji lub są zdolni je zniszczyć.

Dlatego też kiedy myślimy o dobrych relacjach z innymi ludźmi, powinniśmy w pierwszej kolejności zatroszczyć się o naszą rodzinę. Mimo iż w rodzinie występują bardzo różne relacje: między małżonkami, między rodzicami i dziećmi, między dorosłymi dziećmi i ich rodzicami itd. wszystkie one rządzą się pewnymi wspólnymi prawami. 

Przede wszystkim w relacjach tych powinna panować odpowiednia hierarchia. Na pierwszym miejscu małżonek (a dla osób wierzących, jeszcze wcześniej – Bóg), potem dzieci, potem rodzice i dalsza rodzina. Najczęstszym błędem, jaki rodzice popełniają w tym obszarze, jest postawienie na pierwszym miejscu dzieci. W efekcie dzieci przyzwyczajają się do tego, że cały świat kręci się wokół nich, a relacja małżeńska słabnie, a najpóźniej w momencie opuszczenia przez dzieci domu dochodzi do poważnego kryzysu w postaci syndromu pustego gniazda.

Po drugie, do zbudowania tych relacji – tak jak wszystkich relacji międzyludzkich – konieczny jest pewien czas i wysiłek. Natura człowieka, a w pewnym sensie całego świata jest taka, że rzeczy same z siebie tylko się psują, a do ich zbudowania potrzebna jest praca. 

Jak zatem pracować nad relacjami w rodzinie? Jest to naturalnie temat bardzo obszerny, bo całe życie rodzinne opiera się przede wszystkim na relacjach, a w dodatku każda z nich wymaga innego podejścia i innego rodzaju działań. Poza tym sposób budowania tych relacji zmienia się w czasie – inaczej pracuje nad swoimi relacjami młode małżeństwo tuż po ślubie, a zupełnie inaczej osoby w okolicach kryzysu wieku średniego z dorastającymi dziećmi. To samo dotyczy wychowania – bycie rodzicem małego dziecka i nastolatka wymaga niemal zupełnie innych kompetencji. 

Jednak mimo całej złożoności i obszerności tego tematu, jedno można stwierdzić z pewnością – czas i wysiłek włożony w budowanie relacji z najbliższymi jest jedną z najlepszych inwestycji, jakie możemy zrobić w życiu. Jak przekonywał św. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei, szczególnie mówiąc do ojców: „Rodzina, to najważniejszy biznes na świecie”.

Photo by Tyler Nix on Unsplash

Ale czy tylko najbliższa rodzina jest ważna? Współczesna kultura mało ceni relacje z dalszą rodziną. Dawny model rodziny wielopokoleniowej, w której wszyscy się znali, często mieszkali blisko siebie i mieli różne okazje, by się spotykać, został zastąpiony rodziną pojmowaną bardzo wąsko, wręcz egoistycznie. Dla dalszych krewnych, a często nawet własnych rodziców, brakuje nam czasu, tłumaczymy się pracą i dużymi odległościami, które często dziś dzielą rodziny. Tymczasem te kontakty, choć nie tak kluczowe jak relacje w najbliższej rodzinie, także mogą bardzo mocno przyczynić się do ubogacenia naszego życia rodzinnego. Relacje międzyludzkie mają to do siebie, że – kiedy zachowuje się ich odpowiednią hierarchię – więcej relacji nie musi oznaczać, że stają się one słabsze. Jest raczej odwrotnie, czego najlepszym przykładem są rodziny wielodzietne, które wytwarzają bardzo silne i trwałe więzy. Miłość ludzka w tajemniczy sposób rozmnaża się, kiedy jest rozdzielana między wiele osób.

Nie postrzegajmy więc nigdy dalszej rodziny jako konkurencji dla naszych najbliższych relacji. Z wyjątkiem relacji naprawdę toksycznych, które trzeba starać się uleczyć, wzmacnianie relacji z dalszą rodziną służy zarówno nam samym i naszym dzieciom. Warto więc włożyć pewien wysiłek, by wzmocnić lub odtworzyć relacje z dziadkami, teściami i dalszymi krewnymi. Kartki świąteczne, kontakt telefoniczny, udział lub organizowanie zjazdów rodzinnych, wyszukiwanie wspólnej historii przodków, mogą być doskonałą okazją do tego, by zbudować silne i wartościowe dla wszystkich relacje z naszą szeroko pojmowaną rodziną. 

Sądzę, że warto szczególnie zwrócić uwagę na to, jakie korzyści z takich relacji wypływają dla naszych dzieci. Poprzez budowanie i podtrzymywanie tego typu relacji poznają one bliżej nowe osoby, które mogą czasem stać wartościowymi punktami odniesienia w ich życiu, niezależnie od rodziców. Nierzadko mądry dziadek, czy sympatyczna ciocia są osobami, które wspominamy ciepło przez całe nasze życie, a brat cioteczny może stać się osobą niemal tak bliską jak rodzony. 

Ponadto kontakty z dalszą rodziną, szczególnie ze starszym pokoleniem dają dzieciom coś, co ma ogromne znaczenie dla ich prawidłowego rozwoju – zakorzenienie. Młody człowiek zaczyna dostrzegać, że jest częścią większego organizmu, który ma swoją historię i hierarchię. W ten sposób buduje się i umacnia jego tożsamość rodzinna, która obok tożsamości religijnej i narodowej jest jednym z fundamentalnych elementów prawidłowego rozwoju człowieka. 

Janusz Wardak

Projekt dofinansowany ze środków Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej