Odpowiedź na pytanie postawione w tytule z całą pewnością nie jest prosta ani jednoznaczna. To, co nie ulega najmniejszej wątpliwości, to fakt, że współżycie małżeńskie (jego brak bądź różnego typu związane z nim problemy), wywiera ogromny wpływ na jakość relacji między małżonkami.

Oczywiście, sfera współżycia jest obszarem na tyle intymnym, delikatnym i na wiele sposobów powiązanym z innymi aspektami związku, że po pierwsze niełatwo jest nam szczerze i otwarcie o tym rozmawiać, a po drugie niejednokrotnie zdarza się, że na przestrzeni miesięcy i lat sytuacja uległa już takiemu zapętleniu, do tego stopnia nałożyły się na siebie wzajemne pretensje, niewypowiedziane oczekiwania, a także być może gorzkie i raniące słowa, które padły w tym temacie, że tak naprawdę trudno jest określić rzeczywiste źródło problemów, bo nie wiemy, co tak naprawdę wynika z czego, co jest przyczyną, a co skutkiem.

Nieraz, gdy małżonkowie wracają pamięcią do czasów narzeczeńskich, dziwią się może, jak doszło do tego, że to samo współżycie seksualne, które przed ślubem wydawało im się przedsionkiem raju (mówię o tych, którzy podjęli decyzję o wytrwaniu w czystości przedmałżeńskiej), a także przez pierwsze lata małżeństwa karmiło ich miłość i nadawało blask ich życiu, z czasem (albo w pewnym momencie – np. po przyjściu na świat dziecka), coraz częściej zaczęło powodować sprzeczki, wzajemne oskarżenia… a także utraciło wiele ze swojej pierwotnej atrakcyjności i spontaniczności.

W niniejszym artykule postaram się znaleźć chociażby częściową odpowiedź na te pytania, a także podsunąć pewne pomysły i inspiracje, które być może pomogą komuś powrócić „do źródeł” i odnaleźć na nowo radość ze współżycia. (W tej kwestii, podobnie zresztą, jak w innych dotyczących relacji międzyludzkich, nie ma uniwersalnych recept i gotowych algorytmów).

 

Istnieje szereg czynników, które specjaliści i terapeuci zgodnie wymieniają tu jako „konfliktogenne”. Są to m.in.: zmęczenie (tradycyjnie mówiło się o tym, że to kobiety są tak zmęczone, że ich największą fantazją seksualną, jest wyspać się w 365 pozycjach. W dzisiejszych czasach chroniczny ból głowy coraz częściej dopada również mężczyzn); naturalne etapy rozwoju miłości małżeńskiej, powodujące, że początkowa nieokiełznana i wszechogarniająca namiętność w naturalny sposób wygasa i staje się bardziej stonowana; naturalne różnice wynikające z cech właściwych danej płci; brak komfortu psychiczno-duchowego kobiety; brak poczucia wartości mężczyzny; mit spontaniczności, czyli swoisty „seksualny sentymentalizm”, wiążący udane współżycie jedynie z nastrojami lub emocjami, jak również problemy dotyczące funkcjonowania danej pary w innych sferach wspólnego życia.

Zmęczenie jest oczywiście naturalnym zjawiskiem, które – w mniejszym lub większym natężeniu – nieodłącznie towarzyszy naszemu życiu. Nieustanny pęd, nawał obowiązków i mnóstwo spraw do załatwienia, ciągły stres… wszystko to sprawia, że niewiele czasu i sił pozostaje nam na świadome budowanie i pogłębianie naszej relacji, czego jednym z istotnych elementów jest właśnie sfera współżycia, wiążąca się z maksymalną bliskością fizyczną, czułością, poczuciem przyjemności i odprężenia… Zdarza się, że przez długie tygodnie wieczorami po prostu „nie mamy ochoty” na seks, kładziemy się i zasypiamy o różnych porach a nawet jeśli kładziemy się razem, to odwracamy się do siebie plecami i zmęczeni natychmiast zasypiamy… Kiedyś przysłowiowe były trwające miesiącami „migreny” kobiet, dziś specjaliści podkreślają, że problem ten w coraz większym stopniu dotyczy także mężczyzn. Oczywiście, w życiu każdego małżeństwa zdarzają się okresy szczególnie trudne pod tym względem: nowa praca wymagająca na początku większego zaangażowania, jakiś trudny i czasochłonny projekt, budowa domu czy narodziny kolejnego dziecka… Jeśli jednak zdobędziemy się na refleksję i dostrzeżemy, że sytuacja taka ciągnie się już długo, a z drugiej strony nie widać jakiejś realnej szansy na zmianę, wtedy trzeba powiedzieć sobie „stop” i zastanowić się, jak wyjść z tego impasu.

Doświadczeni terapeuci małżeńscy Gary i Barbara Rosbergowie, w swojej świetnej książce „Pięć potrzeb seksualnych kobiety i mężczyzny”, piszą jasno: „Oszczędzajcie siły na seks!”. W tym krótkim i prostym zdaniu zawarta jest głęboka myśl: jeśli przez długi czas zaniedbujemy współżycie małżeńskie, jeśli umieszczamy je na odległej pozycji na liście naszych życiowych priorytetów, podcinamy jeden z istotnych korzeni naszego związku i narażamy go na poważne niebezpieczeństwo, wynikające z oddalenia się od siebie i zaniku więzi nie tylko fizycznej, lecz również psychicznej czy duchowej. Ryzykujemy tym samym, że do naszych zwykłych problemów dołożymy kolejny, znacznie poważniejszy i w wielu przypadkach pozbawiający sił i motywacji do codzienne walki, jakim jest kryzys w związku. Dlatego, w przypadku gdy dostrzeżemy takie zagrożenie, warto wspólnie zastanowić się nad tym, co można zrobić, jakie pozycje na naszej liście skreślić albo przesunąć w dół, żeby znajdować czas i siły na fizyczną bliskość.

Kolejną pułapką, w którą wpada wiele par, jest nieznajomość naturalnych etapów związanych z rozwojem miłości małżeńskiej. Musimy mieć świadomość, że każdy związek ewoluuje na przestrzeni czasu, przechodząc różne fazy. Począwszy od początkowego etapu zakochania i fascynacji, poprzez związek pełny (pierwsze lata małżeństwa), gdzie spotykają się ze sobą początkowa świeżość i namiętność, intymność, czyli poczucie bliskości, które przez ten czas zdążyliśmy już wypracować, oraz zaangażowanie woli – czyli nasze „chcę” z tobą być i „chcę” budować nasz wspólny świat. W miarę upływu czasu, mieszkając pod jednym dachem, spędzając wspólnie dużo czasu, widząc się w rozmaitych codziennych sytuacjach i w bardzo „różnym świetle”, w sposób nieunikniony przechodzimy do kolejnego etapu związku, który psychologowie i terapeuci małżeńscy nazywają „związkiem przyjacielskim”. Początkowa namiętność nieco przygasa i nie jest już tak intensywna, jest to dobry (i ostatni sprzyjający) moment na podjęcie świadomej pracy nad jakością relacji, na budowanie i wzmacnianie łączącej nas więzi, właśnie na budowanie naszej małżeńskiej przyjaźni, która pielęgnowana przetrwa do końca naszego wspólnego życia (a nawet dłużej 😊).

Photo by Clem Onojeghuo on Unsplash

Podobnie w sferze współżycia kończy się czas nieustannych fajerwerków i kosmicznych doznań. Ile można! Przychodzą na świat dzieci, pojawiają się kredyty i inne zobowiązania, trochę też zdążyliśmy już sobie spowszednieć… jednym słowem: „pospolitość skrzeczy”. Wiele par przeżywa w tym momencie poważny kryzys, który najlepiej wyraża często w takiej sytuacji powtarzane zdanie: „Coś się między nami wypaliło” i kończy się nierzadko rozpadem związku. Ci, którzy przetrwają ten krytyczny moment, stają w tej sytuacji na rozwidleniu dróg… Badania psychologiczne dowodzą, że impulsy o tym samym natężeniu z czasem wywołują coraz słabszą reakcję. Jeśli zatem wciąż nastawieni będziemy wyłącznie na intensywności doznań, to łatwo wpadniemy w pułapkę szukania coraz silniejszych bodźców, gdy dotychczasowe przestają już na nas działać. Wcześniej czy później może to doprowadzić do przekroczenia granic perwersji w szerokim tego słowa znaczeniu. Jeśli jednak sfera seksualna będzie dojrzewała razem z innymi obszarami naszego małżeństwa, wówczas mamy szansę przenieść akcenty z „siły doznań” na „siłę głębi”, sprawiając, że współżycie staje się w coraz większym stopniu wyrazem naszego wzajemnego oddania się sobie – na wyłączność i na zawsze, sposobem wyrażania naszej miłości, wierności i zaufania.

Niektóre problemy dotyczące sfery współżycia są dość oczywistą konsekwencją różnic między kobietami a mężczyznami. Samo zapotrzebowanie i częstotliwość – statystycznie rzecz biorąc – znacznie większe u mężczyzn, wynika z ich struktury hormonalnej, a nawet budowy fizjologicznej, sprzyjającej szybszemu pobudzeniu. Rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest fakt, że w większości przypadków mężczyźni mają ochotę na seks niezależnie od problemów czy niepowodzeń w innych obszarach życia. Niektórzy porównują ich psychikę do witraża, składającego się z wielu małych, oddzielonych od siebie szybek. Rozbicie jednej z nich nie powoduje, że rozpadają się także pozostałe. Kobieta natomiast podobna jest do dużej szyby, która uderzona kamieniem w jednym miejscu rozpryskuje się cała. Kobieta, która przeżywa kłopoty w pracy, pokłóciła się z przyjaciółką albo martwi się chorobą dziecka – nie ma najczęściej ochoty na współżycie. Mężczyźni łatwiej potrafią „pozamykać” sobie w głowie pewne pola, a współżycie bywa dla nich nierzadko formą odprężenia i w pewnym sensie lekarstwem na stres.

Biorąc to pod uwagę, mężowie mogą pamiętać, że w wielu sytuacjach udzielenie żonie wsparcia w uporaniu się z pewnymi kwestiami, odciążenie jej czy zdjęcie jej z głowy niektórych problemów w znaczący sposób wpłynie na jej nastrój i chęć do współżycia. Żonom warto zaś przypomnieć, że nigdy na tym świecie nie będzie raczej tak, że uda nam się załatwić wszystkie istotne sprawy i rozwiązać wszelkie problemy. Musimy więc narzucić sobie pewną samodyscyplinę i – mając świadomość jak istotną sprawą dla relacji w małżeństwie jest współżycie – w pewnym momencie powiedzieć sobie „stop!” – teraz liczy się już tylko mój mąż i w stu procentach chcę być dla niego.

Warto tu przytoczyć opinię doświadczonych terapeutów małżeńskich, zwracających uwagę na fakt, że w sferze seksualnej kobiety i mężczyźni funkcjonują niejako w dwóch przeciwnych kierunkach (i dobrze, rzecz jasna, jeśli uda im się spotkać się gdzieś po drodze). Otóż u kobiet droga wiedzie „od więzi do seksu”, u mężczyzn zaś „przez seks do więzi”. Niektórzy używają tu nawet określenia, że seks jest dla mężczyzny „najszybszą ładowarką więzi”. Znaczy to, że jeśli jako żony będziemy dbały o tę sferę i umieścimy ją wysoko na liście naszych priorytetów, jest duże prawdopodobieństwo, że również w innych sferach życia nasi mężowie będą funkcjonować lepiej i generalnie będą bardziej zmotywowani. Istnieje nawet powiedzenie, że u mężczyzny „jaka noc, taki dzień”, a u kobiety: „jaki dzień, taka noc”. Tu uwaga do panów, i przypomnienie, że – jak już wspominałam – w przypadku kobiet droga do udanego seksu wiedzie przez więź, dlatego warto pamiętać, że od tego, na ile w ciągu dnia (a nawet wielu wielu dni) będą dbali o budowanie więzi, umieli jej wysłuchać, interesowali się jej sprawami, wspierali w trosce o dom i rodzinę, szczerze chwalili i dostrzegali jej wysiłki… a także zachwycali się różnymi aspektami jej kobiecości, w dużej mierze zależy to, jak chętna i otwarta na współżycie będzie ich żona.

Oczywiście wszyscy mamy świadomość, że temat ten jest niezwykle szeroki, złożony i obejmuje jeszcze wiele innych aspektów, ale myślę, że już zasygnalizowane i omówione tu krótko kwestie, jeśli włożymy trochę serca i wysiłku, by zastosować je w praktyce, mogą spowodować, że seks w naszym związku przestanie być przyczyną konfliktów, a stanie się źródłem życia i siły, także dla naszego małżeństwa.

Anna Wardak

Projekt dofinansowany ze środków Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej